krzesła, wyginającą się jak guma, i siebie, podrygującego na sznurze. Zatrzymujesz się, by przyłożyć rękę do pospiesznie bijącego serca. Rozpinasz płaszcz, marynarkę i koszulę; wąchasz pachy. Nikły zapach potu i mydła. Otwierają się drzwi i wychodzi z nich kobieta w fartuchu. Patrzy na ciebie, jak się wydaje, ze zdziwieniem. Nie spiesząc się zapinasz koszulę i marynarkę. Jesteś zadowolony; nareszcie coś zrobiłeś. Nie musisz myśleć o swojej sytuacji. Zastanawiasz się, jak będzie się zachowywać dziewczyna i Łysy. Przez moment wydaje ci się, że pogardzasz Łysym; na parterze jednak dochodzisz do wniosku, że jesteś niezdolny do uczuć krańcowych, i wtedy dopiero zapinasz płaszcz.<br>Na