wiele warstw, na cebulkę, w jakieś za luźne swetry, bluzy, długą śliwkową spódnicę, z koralikami na przegubach obu dłoni, niska, przeciętnej urody, pewnie po paru próbach samobójczych. Wreszcie mała Ania - chudziutka, z miłą twarzą, którą szpecą źle dobrane okulary, robiące z niej brzydką panią bibliotekarkę. Na dywanie leży gitara, jakieś śpiewniki, w środku kręgu pali się gruba świeca. <br>- To Gosia i Andrzej - mówi Jola, pokazując nam ręką, żebyśmy dołączyli do kręgu - właśnie czekają na czwarte dziecko...<br>Uśmiechamy się, witani życzliwymi spojrzeniami. No tak, kombinują sobie drodzy odnowiciele w Duchu Świętym - czwarte dziecko, czyli to nasi, katolicy, antykondomiści. Kiwamy głowami, przysiadamy się