w nieokreślonym kierunku.<br>Oddalali się z wolna, a Stacho słyszał, że gadają gwałtownie, i nie ruszał się z miejsca. Sądził, że nie powinni go pozostawić zwyczajnie na skrzyżowaniu ulic po tym wszystkim, co zaszło.<br>- E... chłopak... jak ci tam? - To wołał ten w szarym ubraniu.<br>- Stacho.<br>- Jak ci zejdą siniaki spod oczu, to przyjdź do nas, do warsztatu. Pamiętaj - stolarnia Bergów na Dworskiej. Potrzeba terminatorów. Przyjdź, jak ci zejdą siniaki, inaczej majster cię przegna, bo pomyśli, żeś łobuz. Do widzenia, Stachu.<br>Poszedł powoli wzdłuż znanych domów, mijał płoty, które nydawały się dłuższe niż zazwyczaj, ciągnął nogi z trudem, jakby bruki przedmieścia zamieniły