Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
jął kręcić nową bankrutkę.
- To ja już pójdę. Teraz mnie nie chwycą.
- Możesz iść. Koło mnie na pewno nie przejdą. Polek ruszył ulicą Młynową. W niektórych zabudowaniach słychać już było szczękanie zasuwek, z kominów sączył się rzadki i cienki, ale za to ostro ku górze biegnący dymek. Od sklepu baptysty, spod dębowych okiennic, wyciekał na drogę słaby już, przytłumiony znużeniem śpiew w kształt obcego psalmu złożony. Nie dochodząc do swojej furtki, Polek omal się nie zderzył z Kajakim, który zmarznięty, trzęsący się i mokry od rosy leciał uliczką Stacyjną.
- Urwałeś się? - spytał Polek.
- Aha, oni pół nocy ganiali za tobą.
- A
jął kręcić nową bankrutkę.<br>- To ja już pójdę. Teraz mnie nie chwycą.<br>- Możesz iść. Koło mnie na pewno nie przejdą. Polek ruszył ulicą Młynową. W niektórych zabudowaniach słychać już było szczękanie zasuwek, z kominów sączył się rzadki i cienki, ale za to ostro ku górze biegnący dymek. Od sklepu baptysty, spod dębowych okiennic, wyciekał na drogę słaby już, przytłumiony znużeniem śpiew w kształt obcego psalmu złożony. Nie dochodząc do swojej furtki, Polek omal się nie zderzył z Kajakim, który zmarznięty, trzęsący się i mokry od rosy leciał uliczką Stacyjną.<br>- Urwałeś się? - spytał Polek.<br>- Aha, oni pół nocy ganiali za tobą.<br>- A
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego