słońcu, białe w zasłonkach i szklanym <br>blasku.<br>Pies skręcił z ogrodowej dróżki, pognał na ganek; <br>za oknami podniósł się krzyk - głośna zapowiedź <br>klęski.<br>Bo to była klęska. Tak dotkliwa, że Adam blednie <br>na wspomnienie, zaciska ręce w pięści i takie roztrzęsione, <br>choć niby gotowe do zadania ciosu, wtłacza w kieszenie spodni.<br>Schowany w krzakach, oszołomiony i nic jeszcze nie rozumiejący, <br>widział ich wyraźnie. Szli razem, kundel i gospodyni, <br>dwójka asów na defiladzie w ośrodku tresury, noga przy <br>nodze. Pies w milczeniu, z przekrzywionym nienaturalnie łbem, <br>prowadzony mocną ręką za kudły.<br>Tak samo bez wydania głosu pozwolił nałożyć <br>sobie skórzane pęto, zacisnąć