lustrem w łazience i wykrzywiać twarz w głupich minach. Przybierał wyraz twarzy groźny, znudzony, kamienny, bo wyobrażał sobie, że tak powinien wyglądać rasowy kosmonauta, stary wyga kosmiczny.</intro><br>Szedł teraz wolno, z opuszczona głową i rękami wbitymi w kieszenie. Nie golił się od dawna. Spłowiała koszula, kiedyś niebieska, była wyrzucona na spodnie. Na jej lewym rękawie widniał emblemat: srebrny krzyż maltański i dookoła słowa "SŁUŻBA RATOWNICZA", a niżej nazwisko - Gale.<br>Wąska, zarośnięta mchem ścieżka pięła się znad brzegu jeziora do drewnianego domku wśród sosen na wzgórzu. O tej godzinie las był już szary. W górze pnie sosen rudziały w promieniach słońca, które