co powiedział, wiem tylko, że rzeczywiście, tak jak się już domyśliłem, wszystko poszło o książkę. Wydał ją rok temu, z aprobatą swojego ordynariusza, tego, który mawiał, że i biblioteki są domami bożymi. Domów tych jednak nie wzbogacił ksiądz Piolanti o pozycję, która by się różnym ważnym kościelnym urzędom w Rzymie spodobała. Zawezwano go. Pogarszało jego sytuację, że biskup zgodził się na książkę. Bo to oznaczało, że wprowadził biskupa w błąd. Dojeżdżał do Rzymu, próbował się bronić, próbował się też czytaniem różnych dzieł oświecić, a także szukał pomocy u ludzi, którzy go znali z czasów, kiedy kończył seminarium i później. Ale na