szedł między stolikami do kąta, gdzie siedział Semen Wasylczuk. Nikt się nie poruszył, nie drgnął, nie powiedział słowa, wszystko odbyło się szybko i spokojnie za pomocą tego wąskiego, długiego noża. Kościejny otarł go o spodnie, postał jeszcze chwilę, żeby się upewnić i z tym nożem w ręku poszedł tak samo spokojnie do drzwi, by zejść po betonowych schodach i przez plamy światła i cienia pod trzema kasztanami pójść prosto na posterunek, gdzie rudy, tłusty sierżant w rozpiętym mundurze powiedział - Bój się Boga, Kościejny. <br>Dostał dwanaście lat