stronę obozu i westchnienie ulgi wyrywa mu się z piersi.<br>Spiesznym krokiem podąża Sotion. Widocznie zbyt długo zabałamucił wśród swoich chorych, a teraz chce zdążyć na naradę.<br>Gdy stanął w namiocie, powiódł bacznym, mądrym spojrzeniem po twarzach zebranych. Zrozumiał widocznie, co się stało, bo nie pytając o nic, zaczął mówić spokojnie, jakby nie pamiętając, w jakim celu zebrali się tu znakomici mężowie:<br>- Przed chwilą rozmawiałem z Furiusem. Jego rana na karku już prawie na wygojeniu. Ma żal do nas, żeśmy go ratowali. Powiada, że w całej armii rzymskiej nie znalazłoby się człowieka, który zechciałby ratować rannego nieprzyjaciela. Pyta, po cośmy go