Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
via Avezzano po mój kostium. Pół godziny później rozpoznałem je - Fiumicino! Tu, przebrawszy się w kabinach, wynajęliśmy łódź. Tak znowu życzył sobie Wieśniewicz. Ani nas, ani siebie nie miał zamiaru męczyć wiosłowaniem. Chciał tylko oddalić się od brzegu. Powiedział:
- Będzie ciszej, spokojniej, czyściej.
Czyściej rzeczywiście było. Co do ciszy i spokoju - różnie, bo Wieśniewicz kąpał się wesoło. Burzył wkoło siebie wodę albo krzesał wspaniałe bryzgi, kierując je w nas. Z tej zabawy przerzucił się wkrótce w inną: w lekcję pływania, której udzielał Antonelli. Pływała ona, lecz niepewnie. Na koniec, podsadziwszy ją na łódkę, zaproponował mi, żebyśmy się wypuścili,dalej. Przystałem na
via Avezzano po mój kostium. Pół godziny później rozpoznałem je - Fiumicino! Tu, przebrawszy się w kabinach, wynajęliśmy łódź. Tak znowu życzył sobie Wieśniewicz. Ani nas, ani siebie nie miał zamiaru męczyć wiosłowaniem. Chciał tylko oddalić się od brzegu. Powiedział:<br>- Będzie ciszej, spokojniej, czyściej.<br>Czyściej rzeczywiście było. Co do ciszy i spokoju - różnie, bo Wieśniewicz kąpał się wesoło. Burzył wkoło siebie wodę albo krzesał wspaniałe bryzgi, kierując je w nas. Z tej zabawy przerzucił się wkrótce w inną: w lekcję pływania, której udzielał Antonelli. Pływała ona, lecz niepewnie. Na koniec, podsadziwszy &lt;page nr=203&gt; ją na łódkę, zaproponował mi, żebyśmy się wypuścili,dalej. Przystałem na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego