pójdziemy, poprowadzę cię. Nie musisz nic mówić, sama<br>obecność twoja wystarczy, a nikogo nie zdziwisz, tam nie tacy<br>poprzypominali się, są, wystają dniami i nocami, patrzą, jak się<br>mierzy, za łby się biorą, pomstują, to i kogóż zdziwisz. Jeszcze ci<br>zazdrościć będą, gdy podpiszę za ciebie, imieniem twoim i nazwiskiem,<br>spokornieją, gdy to ujrzą, pożałują swojej niewiary w ciebie, swoich<br>dawnych szydzeń i prześmiechów, gdyś mnie na naukę posyłał. Pokażesz<br>im, jak się ziemię bierze godnie. Będziesz miał za to wszystko tym<br>jednym podpisem zapłacone. Staniesz się wreszcie imienny. A przecież o<br>to ci zawsze chodziło. O imienność. Bo czymże innym