ani myśli. Buńczucznie odpowiada dawnym kolegom, że nie ma sensu rozmawiać o wspólnych listach i jednym kandydacie, póki w SLD nie nastąpią "głębokie zmiany", co budzi ich coraz większą wściekłość. - Namawiam Cimoszewicza, by startował bez względu na to, co robi Borowski - mówi Janik. A inny polityk SLD twierdzi, że jedynym sposobem pokonania rywala na lewicy byłaby ostra kampania przeciw Borowskiemu pod hasłem: oto zdrajca, oto ten, który rozbija lewicę. <br>To jednak gra ryzykowna, skupiająca się na bratobójczej walce, czego wyborcy raczej nie lubią. I ponoć Cimoszewicz nie ma na nią ochoty. Pytanie jednak, czy w ogóle ma ochotę na kampanię wyborczą