samemu sobie.<br>Ulga czasu i miejsca bez zobowiązań.<br>Nieprawda. Cały dzień z Doliną, w Dolinie.<br>Przyszła ze mną.<br>Nie ucieknę jej.<br>I powróciłem na miejsce umówione, do nich dwóch, do Dziadzia i do Smoka, towarzyszy wspólnego planu, towarzyszy mojego kaprysu (i podstępu), półtowarzyszy mojegouporu (gdy przeszkody zbyt ciężkie, by im sprostała bezinteresowność, pozbawiły mój kaprys dalszego współudziału Dziadzia i Smoka, kaprys dzielony we trzech zamienił się w upór samotny).<br>Półtorej doby wcześniej, rano: ich wzmożone, choć taktownie powściągliwe perswazje.<br>Ich dobra wola: oni dwaj i warszawa Smoka powiozą mnie, owszem, z bazy noclegowej w miasteczku w kierunku tego Nie-Wiadomo-Gdzie