Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
co ty nazywasz uliczką, nie jest żadna uliczka, tylko zwyczajne podwórko między dwoma domami. Te domy są długie. Nie wiem, po kiego diabła te szmaciarze kręcą się tam. - Zygmunt wychylił głowę przez lufcik. - Handlują i wrzeszczą, zarazy na nich nie ma.
- No, mój drogi. Chcesz jeszcze zarazy na tego biedaka, sprzedającego cztery cukierki za dziesięć groszy? Pomyśl, ile on dziennie utarguje? - złoty.
- O, patrzcie go - altruista. Idź w sobotę do "Małej", ręczę ci, że go spotkasz w garniturze skrojonym według ostatniej mody. Będzie siedział z angie1ską gazetą w ręku. Z czego oni żyją, ci gudłaje, to jest tajemnica. Ujrzysz ich we
co ty nazywasz uliczką, nie jest żadna uliczka, tylko zwyczajne podwórko między dwoma domami. Te domy są długie. Nie wiem, po kiego diabła te szmaciarze kręcą się tam. - Zygmunt wychylił głowę przez lufcik. - Handlują i wrzeszczą, zarazy na nich nie ma.<br>- No, mój drogi. Chcesz jeszcze zarazy na tego biedaka, sprzedającego cztery cukierki za dziesięć groszy? Pomyśl, ile on dziennie utarguje? - złoty.<br>- O, patrzcie go - altruista. Idź w sobotę do "Małej", ręczę ci, że go spotkasz w garniturze skrojonym według ostatniej mody. Będzie siedział z angie1ską gazetą w ręku. Z czego oni żyją, ci &lt;orig&gt;gudłaje&lt;/&gt;, to jest tajemnica. Ujrzysz ich we
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego