Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Przecież znacie mnie dość dobrze... Nie miałam nic złego na myśli... To wszystko ten Waldemar...

Żakowicz nie odezwał się, tylko otarł kropelki potu, które mu wystąpiły pod nosem, a panna Aillot roześmiała się nienaturalnie, zagryzając dolną wargę.

Rozmowa ta przypomniała mi zajście ze staryrm Żydem, który w Warszawie na Włodzimierskiej sprzedawał śliwki. Po wyjeździe gości spytałem ojca:

- Tatusiu, co to jest Żyd?

- To taki sam człowiek jak my... Zapamiętaj sobie: taki sam człowiek jak my.

- A czy doktor Jakub to Żyd?

- Doktor Jakub to Rosjanin... A przy tym wspaniały człowiek, godny najwyższego szacunku, tak jak pan Stiebłow i pan Jurczenko.

- I
Przecież znacie mnie dość dobrze... Nie miałam nic złego na myśli... To wszystko ten Waldemar...<br><br>Żakowicz nie odezwał się, tylko otarł kropelki potu, które mu wystąpiły pod nosem, a panna Aillot roześmiała się nienaturalnie, zagryzając dolną wargę.<br><br>Rozmowa ta przypomniała mi zajście ze staryrm Żydem, który w Warszawie na Włodzimierskiej sprzedawał śliwki. Po wyjeździe gości spytałem ojca:<br><br>- Tatusiu, co to jest Żyd?<br><br>- To taki sam człowiek jak my... Zapamiętaj sobie: taki sam człowiek jak my.<br><br>- A czy doktor Jakub to Żyd?<br><br>- Doktor Jakub to Rosjanin... A przy tym wspaniały człowiek, godny najwyższego szacunku, tak jak pan Stiebłow i pan Jurczenko.<br><br>- I
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego