Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
ale też oswaja każdą
rzeczywistość.
W tym jego wielkość albo nędza.
Tak myślałem, krocząc przy boku markiza, w którym wyraźny odezwał
się strach, dalibóg nie wiem - przed czym?
Ten sterany człowiek ciężko oddychał, marszcząc swoje gęste brwi, wodząc spojrzeniem
po stężałych twarzach, które nas mijały, zamkniętych przed światem na cztery
spusty.
Nie wiem, czemu pomyślałem raptem o katedrze w Reims, malowanej o
czterech porach dnia.
Może dlatego, że oświetlenie, w którym widziałem moich braci, stało się inne,
niespodziewanie dla mnie samego.

Mieli twarze zastygłe, z kamienia.
- Życie niegodne życia... odezwał się markiz z chrypką w głosie.
- Zetknął się pan z tym
ale też oswaja każdą<br>rzeczywistość.<br> W tym jego wielkość albo nędza.<br> Tak myślałem, krocząc przy boku markiza, w którym wyraźny odezwał<br>się strach, dalibóg nie wiem - przed czym?<br> Ten sterany człowiek ciężko oddychał, marszcząc swoje gęste brwi, wodząc spojrzeniem <br>po stężałych twarzach, które nas mijały, zamkniętych przed światem na cztery <br>spusty.<br> Nie wiem, czemu pomyślałem raptem o katedrze w Reims, malowanej o<br>czterech porach dnia.<br> Może dlatego, że oświetlenie, w którym widziałem moich braci, stało się inne, <br>niespodziewanie dla mnie samego.<br> &lt;page nr=161&gt;<br> Mieli twarze zastygłe, z kamienia.<br> - Życie niegodne życia... odezwał się markiz z chrypką w głosie.<br> - Zetknął się pan z tym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego