jak dołeczki w dziewczęcych policzkach,<br>i Kuba skoczył po ręczniki, i niebawem mokre łaszki schły porozwieszane na gałęziach krzaków, a my siedzieliśmy wkoło jak podczas harcerskiego ogniska, wystawiając nasze ciała, osłonięte w miarę przyzwoicie, na życzliwe jeszcze o tej przedpołudniowej porze promienie słońca, i milczeliśmy wszyscy: i one, rozpamiętujące swoją sromotną porażkę, i my, przeżywający swoje wspaniałe zwycięstwo, ale powściągający języki, by zbyt boleśnie nie zranić dumy pokonanych,<br>aż wreszcie Marysia, jak zwykle rezolutna, zaczęła ni stąd, ni zowąd mówić o niedawnej wyprawie wraz z ojcem do podesfahańskich winnic bogatego perskiego arystokraty, chyba księcia, gdzie gospodarz zaprowadził ich do piwnic tchnących