półtora km od końca ulicy, w stronę Iłży, ale oczywiście daleko jeszcze przed linią lasów iłżeckich, po drodze mijało się tylko pokryte wysokim śniegiem pola i jeden większy zagajnik z prawej strony.<br><br>Rozdział VI. Oczekiwanie, nadzieja i pewne sprawy prywatne.<br><br><q>Im słoneczko wyżej, tym Sikorski bliżej</><br><br>Na niebie, kołowały nieprawdopodobne stada ptaków. To widowisko powtarzało się <br>dwa razy dziennie, rano i wieczorem, ale za drugim razem bez porównania bardziej <br>imponująco. Przed zapadnięciem zmroku, chyba wszystkie wrony z całego Ostrowca <br>zbierały się i udawały na spoczynek do lasu po przeciwnej stronie ulicy. Rano odlatywały, ale to odbywało się mniej widowiskowo, szybki i