Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
dodatek żonatego, z dwójką dzieci - mojego nauczyciela i wychowawcę - trzydziestosześcioletniego pana R. Jest nam ze sobą cudownie. Spędzamy razem mnóstwo czasu (nie tylko na seksie, ale głównie na rozmowach), a mimo to wystarcza mi go na rower, basen i przede wszystkim na szkołę (chodzę do drugiej klasy liceum). Jesteśmy jak stare dobre małżeństwo, mimo że w trakcie tego związku miałam tygodniowy romans z czterdziestoletnim panem B., który kładł w moim domu boazerię. Absurdalne, prawda? Całe moje życie to jeden wielki absurd, lecz mimo to, a może właśnie dlatego jestem taka szczęśliwa. Jestem po prostu "inna" niż wszyscy. Pointą mojego listu jest
dodatek żonatego, z dwójką dzieci - mojego nauczyciela i wychowawcę - trzydziestosześcioletniego pana R. Jest nam ze sobą cudownie. Spędzamy razem mnóstwo czasu (nie tylko na seksie, ale głównie na rozmowach), a mimo to wystarcza mi go na rower, basen i przede wszystkim na szkołę (chodzę do drugiej klasy liceum). Jesteśmy jak stare dobre małżeństwo, mimo że w trakcie tego związku miałam tygodniowy romans z czterdziestoletnim panem B., który kładł w moim domu boazerię. Absurdalne, prawda? Całe moje życie to jeden wielki absurd, lecz mimo to, a może właśnie dlatego jestem taka szczęśliwa. Jestem po prostu "inna" niż wszyscy. Pointą mojego listu jest
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego