to, że inżynierostwo wybierali się dziś wieczorem do teatru, a więc wizyta nie mogła potrwać zbyt długo. "Pani Barbaro - odezwałem się - mówi pani tak interesująco, że zupełnie zapomniałem o mojej staruszce", "nie znam" - odpowiedziała dziewczyna przypuszczając zapewne, że jest to jakiś dowcip nadrealistyczny czy też powiedzonko oksymorońskie, "mam sąsiadkę, to staruszka, leży chora, nie może sama posługiwać się kroplomierzem", Basia uprzejmie odpowiedziała "rozumiem, rozumiem", ale się naburmuszyła nieco; inżynier wykorzystał sprzyjający moment, wstał, podszedł wzorcowym krokiem do okna i rzuciwszy okiem na podwórze poprosił żonę, by przyszła zobaczyć mnóstwo biegających dzieci; Basia rada nierada pokusztykała do okna, wyszedłem z mieszkania pod