Typ tekstu: Książka
Autor: Choromański Michał
Tytuł: Zazdrość i medycyna
Rok wydania: 1979
Rok powstania: 1933
głowy z zaciekawieniem. Byli w letnich koszulach, bez marynarek. Wicher szarpnął. Koszule wydęły się jak białe banie.
- Trzydzieści osiem - powtórzył krawiec zawstydzonym tonem, jak gdyby chciał powiedzieć: "przepraszam pana bardzo".
- Dobrze już, dobrze - mruknął Widmar podejrzliwie. W duchu myślał: "Jak mogłem uwierzyć czemuś podobnemu nawet na sekundę!" Popatrzył na obrzydliwego staruszka, siedzącego przed nim, i znowu zrobiło mu się zimno. Miał wrażenie, że siedzi koło wentylatora. Albo jeszcze gorzej - lecz odrzucił myśl o tej innej możliwości.
- Wracajmy do naszej sprawy - ciągnął sztucznym, chłodnym tonem. - Co widziałeś wczoraj, Gold?
- To samo, co zawsze. Tę firankę znam już na pamięć .

Tylko... panie Widmar
głowy z zaciekawieniem. Byli w letnich koszulach, bez marynarek. Wicher szarpnął. Koszule wydęły się jak białe banie.<br>- Trzydzieści osiem - powtórzył krawiec zawstydzonym tonem, jak gdyby chciał powiedzieć: "przepraszam pana bardzo".<br>- Dobrze już, dobrze - mruknął Widmar podejrzliwie. W duchu myślał: "Jak mogłem uwierzyć czemuś podobnemu nawet na sekundę!" Popatrzył na obrzydliwego staruszka, siedzącego przed nim, i znowu zrobiło mu się zimno. Miał wrażenie, że siedzi koło wentylatora. Albo jeszcze gorzej - lecz odrzucił myśl o tej innej możliwości.<br>- Wracajmy do naszej sprawy - ciągnął sztucznym, chłodnym tonem. - Co widziałeś wczoraj, Gold?<br>- To samo, co zawsze. Tę firankę znam już na pamięć .<br>&lt;page nr=11&gt;<br>Tylko... panie Widmar
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego