Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
i wiedzieć chcecie, kogom zaprosił w gościna, to wam powiem: przyjdzie tu dzisia żaba, taka zielona żaba, a wieczerzać z nami będzie.
- Żaba! - załamała ręce gospodyni. - Jakoż to jest możebne, by z ludźmi wieczerzała?
- Żaba! Żaba! - wołały dzieci. - A czy lubi ona kołacze?
- Żaba to dziwny gość! Niewidziany... - pokiwał głową starzyk-sąsiad. - Ale tak myś1ę, żeś ją przecie nie bez przyczyny do chaty zaprosił, co?
- Tak, kumie. Dziwna to żaba. Naszedłem ją w kopalni, na dole, nie wiedzieć, skąd się tam wzięła, gadzina! Młodzi wtedy na dół zjechali i dojrzawszy żabę, dalej przekpiwać a krzyczeć. Już tam jeden się na nią
i wiedzieć chcecie, kogom zaprosił w gościna, to wam powiem: przyjdzie tu &lt;orig&gt;dzisia&lt;/&gt; żaba, taka zielona żaba, a wieczerzać z nami będzie. <br>- Żaba! - załamała ręce gospodyni. - Jakoż to jest &lt;orig&gt;możebne&lt;/&gt;, by z ludźmi wieczerzała? <br>- Żaba! Żaba! - wołały dzieci. - A czy lubi ona kołacze? <br>- Żaba to dziwny gość! Niewidziany... - pokiwał głową starzyk-sąsiad. - Ale tak myś1ę, żeś ją przecie nie bez przyczyny do chaty zaprosił, co?<br>- Tak, kumie. Dziwna to żaba. Naszedłem ją w kopalni, na dole, nie wiedzieć, skąd się tam wzięła, gadzina! Młodzi wtedy na dół zjechali i dojrzawszy żabę, dalej przekpiwać a krzyczeć. Już tam jeden się na nią
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego