płaszczach, chroniących ich ciała przed wilgocią) ginąc czasem w otworach budynków, aby zaczerpnąć z ich urządzeń łazienkowych, salonowych, jadalnych i estetycznych głębokiego oddechu materialnych i idealnych potrzeb, i ukazując się znowu na zewnątrz, stosownie do swych zamierzeń i woli. Wizja ludzi kursujących labiryntami ulic wzbudziła znów tęsknotę ruchu, zahamowanego przez statyczność idei celi więziennej, niby świąteczny pieróg nadzianej człowiekiem. Była to kinematograficzna tęsknota za przesuwaniem się obrazów z całkowitą aprobatą wymagań teorii względności, tj. obojętności wobec okoliczności, czy obrazy same przesuwają się w istocie, czy też przesuwanie ich jest złudzeniem wobec własnego przesuwania.<br>Ta tęsknota szybko została zrealizowana. Posadzono nas w