Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
A chyba byli tacy, panie poruczniku?
- Przepraszam, ale o czym konkretnie pan mówi, bo trudno mi się połapać...
- 0 punkcji.
Zupełnie nie mam na to ochoty.
- A kto ma, panie drogi?
Kto ma?
Ale jak trzeba, to trzeba.
Trudno.
- Ale ja się nie zgodzę!
- No, wie pan... Nie radziłbym tu stawać okoniem...
Ani czas, ani miejsce.
Nie nawykł pan do rygoru...
A trzeba.
W wojsku się nie było, prawda?
A nasza przystań, w której sobie siedzimy - podniósł i wskazał na kraty w oknach - to nie jest miejsce do okazywania niesubordynacji.
Fanaberii tu nie lubią...
Oj, nie lubią.
Łysy dziadek, trzeszczący jak kulomiot
A chyba byli tacy, panie poruczniku?<br>- Przepraszam, ale o czym konkretnie pan mówi, bo trudno mi się połapać...<br>- 0 punkcji.<br>Zupełnie nie mam na to ochoty.<br>- A kto ma, panie drogi?<br>Kto ma?<br>Ale jak trzeba, to trzeba.<br>Trudno.<br>- Ale ja się nie zgodzę!<br>- No, wie pan... Nie radziłbym tu stawać okoniem...<br>Ani czas, ani miejsce.<br>Nie nawykł pan do rygoru...<br>A trzeba.<br>W wojsku się nie było, prawda?<br>A nasza przystań, w której sobie siedzimy - podniósł i wskazał na kraty w oknach - to nie jest miejsce do okazywania niesubordynacji.<br>Fanaberii tu nie lubią...<br>Oj, nie lubią.<br>Łysy dziadek, trzeszczący jak kulomiot
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego