Sonia - tak wtedy, nim stała się Dzidką, nazywano moją piękną mamę - i trwałem nadal w tym na poły rzeczywistym świecie kruchych papierowych odbić, i dokonywałem wysiłku pamięci, by widzieć ją żywą, niezastygłą w jakimś przypadkowym czy upozowanym geście, ale naturalnym ruchu napinającym mięśnie, w rozchyleniu warg, w uniesieniu ręki, w stawianiu kroków, w budzeniu się uśmiechu w oczach i na twarzy, nim jeszcze pojawił się na ustach, w sprężeniu nóg i ramion podczas pływania żabką w Serecie,<br>i płynąc naprzeciwko, zbliżaliśmy się do siebie i już-już miałem dotknąć czołem jej czoła, kiedy dotknął go swoim siedzący naprzeciw Obi,<br>i zaczął mi