słonkiem gasła.<br>Wychodzili z Wesołego Miasteczka we czwórkę, bo z Korbalem i Gawlikowskim, dzień cały leżeli na placu przed kantorkiem i wieczorem z niczym wracali.<br>- Swoich ludzi pchają, łobuzy! - klął Korbal przedsiębiorców. - Chadeków biorą. Trzeba w łapę dać.<br>Był przekonany, że cieślę stać na to. U takiego ze wsi, chociaż stęka i skrzypi, zawsze parę groszy się znajdzie. Jak on posmaruje, to z nim razem można się do roboty prześliznąć, i na to właśnie Korbal liczył.<br>Tak oto trzymali się razem i jeden drugiego obtańcowywał: cieśla Korbala, bo wierzył w jego spryt, a Korbal cieślę, bo wietrzył u niego gotówkę.<br>Dlatego