zaczął od strzelania, Sumczaka przecież zabił przez zemstę. A jak skończył? Nie, tu nie ma innego końca: albo człowiek zrozumie, że nic w pojedynkę nie zrobi, albo się wreszcie spodli... Podrzućcie no lepiej do ogniska.<br>Szczęsny zdjął niepotrzebny już trójnóg, nakładł faszyny. Ogień znów buchnął, oświetlając postać skuloną, o kolanach sterczących wysoko, i twarz tuż przy kolanach.<br>- Równowagę macie zachwianą. Zabrzmiało to z lekarska, jak diagnoza.<br>- O czym mówicie? Że jestem niezręczny czy co?<br>- Nie o tym. Nad podziw zręczni jesteście. Mówię, że nienawidzicie. Ociekacie wprost nienawiścią.<br>- Ależ nie będziecie mi chyba prawili o miłości bliźniego? - Nie, nie będę. Miłość ewangeliczna