Typ tekstu: Książka
Autor: Szpotański Janusz
Tytuł: Zebrane utwory poetyckie
Rok wydania: 1990
Lata powstania: 1951-1989
w wiecznej gorączce i chorobie
jak gdyby istność swoją grzebie,
ontycznie tęskniąc do umiaru,
faktycznie zmierza do pożaru.


Tu Levy zawył aż z zachwytu
nad swym odkryciem: pożar Bytu!

Długo się nie mógł uspokoić
po swoim owym voila!
Jak błędny chodził po pokoju,
to znów w bezruchu smętnym trwał.
Na stertę zapisanych kartek
spoglądał niewidzącym wzrokiem
Nagle przypomniał sobie: czwartek!
U księżnej jour! I szybkiem krokiem
ruszył, by zdążyć na kolację.
(Że się tak śpieszył do kolacji,
trzeba mu przyznać wiele racji,
bo na kolacjach księstwa Guise
jak w niebie czuł się smaku zmysł.)

Nie było mu jednakże dane
sycić się
w wiecznej gorączce i chorobie<br>jak gdyby istność swoją grzebie,<br>ontycznie tęskniąc do umiaru,<br>faktycznie zmierza do pożaru.<br><br><br>Tu Levy zawył aż z zachwytu<br>nad swym odkryciem: pożar Bytu!<br><br>Długo się nie mógł uspokoić<br>po swoim owym voila!<br>Jak błędny chodził po pokoju,<br>to znów w bezruchu smętnym trwał.<br>Na stertę zapisanych kartek<br>spoglądał niewidzącym wzrokiem<br>Nagle przypomniał sobie: czwartek!<br>U księżnej jour! I szybkiem krokiem<br>ruszył, by zdążyć na kolację.<br>(Że się tak śpieszył do kolacji,<br>trzeba mu przyznać wiele racji,<br>bo na kolacjach księstwa Guise<br>jak w niebie czuł się smaku zmysł.)<br><br>Nie było mu jednakże dane<br>sycić się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego