ich tylko niewiele, w przypuszczeniu, że będę rozczytywał się w treści. A więc dość na jedno przedpołudnie. Wstałem, żeby się skierować do katalogów.<br>Stół, przy którym siedziałem, był podwójny. Nie przydano mi jednak towarzysza. Natomiast przy stole zaraz obok coś sobie studiował ksiądz, który przyszedł po mnie. Przechodząc koło mego stołu lekko mi się ukłonił. Pomyślałem, że to obyczaj, i odkłoniwszy się, początkowo nie zaprzątałem sobie nim głowy. Zresztą pieczęcie zajęły mnie bez reszty. Ale kiedy raz i drugi oderwałem od nich na moment spojrzenie, nasze oczy się spotykały, ksiądz bowiem więcej dumał nad książką, którą miał przed sobą, niż czytał