że ten człowiek nigdy nie był<br>markizem de Sade!<br> W samoistności swojej...<br> Lecz był nim tylko dla mnie!<br> To ja go sam stworzyłem, sam mu inną egzystencję dałem, sam<br>ujrzałem w nim ciało i krew szaleńca z Charenton, najtragiczniejszego<br>pisarza, jakiego ziemia wydała, prócz Villona na szubienicy, prócz<br>Giordana na stosie, prócz Krzysztofa Marlowe'a, agenta angielskiej<br>Korony, zasztyletowanego w londyńskiej tawernie...<br> Jednego z rzędu potępieńców, bliskich mi przez swoje szaleństwo!<br> Moje szaleństwo!<br> Moje własne, prywatne szaleństwo! <gap><br> Gdyby ów człowiek w czarno-złotej piżamie - kojarzyłem sobie w<br>popłochu - nosił, powiedzmy, obfite wąsy i odznaczał się wyraźnie<br>słowiańską urodą, kimże stałby się dla