a przy sposobności opłakała również nieuniknioną, jak mniemała, utratę przyjaźni pana Toliboskiego. Bowiem jeżeli nie zakocha się on w bratowej, czego oczywiście będzie się musiał wystrzegać, to w każdym razie w bijącym od niej blasku przestanie zauważać drobną Basię. <page nr=16><br>Rzeczy jednak nie poszły tak źle. Przeciwnie, po krótkiej przerwie dawne stosunki znowu się nawiązały, grono przyjaciół zaczęło ponownie się spotykać, już nie w jednym domu, a w trzech. Michasia Danielowa była w istocie żądna hołdów, ale nie wierzyła też, aby czyjekolwiek współzawodnictwo mogło jej te hołdy odebrać. Lubiła pod każdym względem błyszczeć, lecz na światło, w którym chodziła, wyciągała innych, nawet