Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
zupełnie oszalała, gdyby tam leżał zdechły kot albo potłuczone szkło, też bym w to wlazła. W końcu doszłam nad Wisłę, zbiegłam po schodkach, rzuciłam siatki z zakupami i siadłam na trawie. Oglądałam swoje stopy, były całe umorusane, poplamione, wyciągnęłam nogi przed siebie i wystawiłam twarz do słońca. Poczułam się nagle strasznie głodna, wyjęłam chleb, rwałam go kawałkami i zagryzałam kiełbasa. Jakiś dobry człowiek, chociaż dziwnie mi się przyglądał, jednak pomógł mi otworzyć piwo. To było chyba najlepsze śniadanie, jakie w życiu jadłam, nigdy jeszcze nic mi tak nie smakowało. Potem zasnęłam w tej trawie nad Wisła, nie na długo; jakby cała
zupełnie oszalała, gdyby tam leżał zdechły kot albo potłuczone szkło, też bym w to wlazła. W końcu doszłam nad Wisłę, zbiegłam po schodkach, rzuciłam siatki z zakupami i siadłam na trawie. Oglądałam swoje stopy, były całe umorusane, poplamione, wyciągnęłam nogi przed siebie i wystawiłam twarz do słońca. Poczułam się nagle strasznie głodna, wyjęłam chleb, rwałam go kawałkami i zagryzałam kiełbasa. Jakiś dobry człowiek, chociaż dziwnie mi się przyglądał, jednak pomógł mi otworzyć piwo. To było chyba najlepsze śniadanie, jakie w życiu jadłam, nigdy jeszcze nic mi tak nie smakowało. Potem zasnęłam w tej trawie nad Wisła, nie na długo; jakby cała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego