Zgasiłam latarkę i czekałam, co zrobią. Słyszałam podniesione głosy, w końcu zobaczyłam, że obaj podążają za mną. Rzeczywiście, w tej salce były trzy korytarze - w górę szła taka studnia, pewno do tego świetlika i na powierzchnię, w dolnej części wąska tak, że pewno nie dałoby się w nią wcisnąć głowy, stroma i praktycznie bez chwytów, gładko wymyta przez wodę, jakieś ponad sto metrów wspinaczki, nie do przejścia. Domyśliłam się, że to musi być zakończenie Diablej Studni, która zaczyna się pod szczytem, koło Krzyża Prowansji. Drugi korytarz, ten opadający w dół też był za stromy, żeby przejść bez sprzętu. Tym prawie poziomym