białość rozpięłyby przede mną brzozy.</><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>CZEKANIE</><br> Betty Lubrzyńskiej<br><br>O zmierzchu zawsze wychodzę, przed wrota, przed wierzeje,<br>I długo czekam. I patrzę długo. Ale tylko niebo sinieje.<br><br>I dal się wyogromnia jak zwykle na przedwieczerz.<br>- Nie ciesz się - mówią sztachety - młodziutki, nie ciesz.<br><br>Nikt nie przychodzi, a ja czekam i jestem stroskany.<br>Aż mnie mroki, mroki, uwysmuklą u bramy.<br><br>A wówczas skrzypną zardzewione wierzeje<br>I przygniotą, zaduszą moją modrą, moją nadzieję.</><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>OCZY I SERCE</><br><br>Pod niebem, które ptakom jest jak miłość chłodna,<br>Twoje oczy mi były jak jego odbicie,<br>Nieobjęte oczami, zamknięte w błękicie,<br>jak struna - ognia, dźwięku i dotyku głodna.<br><br>A