przerażające wyciem, niosące śmierć.<br>Niebo przestało już być własnością żurawi, a stało się złowieszczym żywiołem ludzi. Poprzednie czyste, jasne, przejrzyste było maską, oszustwem, kłamstwem.<br>Tak myślałaś, idąc przez poranione, wystraszone ulice. Na ścianach widać było rdzawe plamy, blizny po odłamkach, okna zabite deskami, ślady dymu i ognia. Z wysoka zwisał strzęp koronkowej firanki, wyszywanej w fantazyjne kwiaty.<br>Nagle potknęłaś się o pękniętą płytę chodnika i omal nie wypuściłaś z rąk wózka. Pochyliłaś się nad odrzuconą przez chłopca kołderką. On spał dalej. Tylko zaciśnięte na smoczku wargi uparcie pracowały, wciągając z lubością własną ślinę...<br>Spojrzałaś pod nogi... Spomiędzy spękanych płyt wystawał ołowiany