teraz zawraca i podpływa ku niemu, Hansowi... "To grubo krajany tytoń amerykański". <br>Uśmiechnie się proboszcz. <br>- Użył pan docent słowa "hobby". Podobnie, jak "konik", słowo to pomniejsza, odpoważnia rzecz, której poświęcamy cenne i długie godziny. <br>- Więc... sui generis podwójne powołanie? Służba Bogu i Naturze przez Niego stworzonej? Odłoży proboszcz fajkę, dłonie stuli jak do modlitwy i podeprze nimi nos. <br>- Służba Panu Bogu i ludziom... na pewno, na pewno... Bez służenia bliźnim naszym... my, księża, bylibyśmy figurantami... w najlepszym razie recytatorami pięknych psalmów... - Zamilkł. - A co do sadu... Kiedy po dniu ciężkim, osaczony wątpliwościami, czuję, że słabnie moja wiara... ta, co to "góry