chłopcze, nie zawracaj mi głowy swoją suszarnią - przerwała matka - taki pachnący wieczór! <br>W tej chwili rozległ się tętent śpiesznych kroków i z głębi sadu wypadł przerażony stróż, bez kapelusza i w rozwianym kożuchu. <br>- O Boże ty mój, pani - jęknął - <orig reg="coś">szoś</> takie deret sia w suszni, szo Hospody Boże!* <br>- Gdzie, w suszarni? - spytała zdumiona matka. <br>- Z początku to ja myślał, że na toku, ale jak ja poszedł do suszarni, to i zaraz pomiarkował gdzie. Stuka, że mało nie zwali się. <br>- Okna otwarte? Pewno ptak jakiś wleciał - powiedziała spokojnie pani Romeyowa, ale Gabi poczuła, że nogi uginają się pod nią. <br>Fatalne podejrzenie opanowało