lecz go się nie doczekał. Ani on, ani inni, niecierpliwie czekający. A panna Wanda przypominała marcowy dzień, co to popłacze odrobinę, osuszy łzy błyskiem słońca i znowu popłakuje.<br>- Ujrzymy go jutro o świcie! - pocieszył ich profesor. Gdy legł na łoże, westchnął siedem razy, bo nigdy nie wzdychał do pary, zgasił . świecę i zanurzył się w sen jak w ciepłą wodę. Nagle mu się wydało, że ktoś leciutko stuka w szybę. Nie mógł przez dłuższą chwilę zrozumieć, czy to naprawdę ktoś puka, czy to tylko jego serce, oczekujące gwałtownych zdarzeń? Nie, to nie serce! Więc ostrożnie zwlókł się z łoża i ostrożnie