Typ tekstu: Książka
Autor: Ddobraczyński Jan
Tytuł: Święty miecz
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1957
lampy pogasły
i pozostał tylko słaby blask dnia przedostający się przez luk w górze. Woda,
która się wdarła do wnętrza, przelewała się, teraz z szumem, pieniła, skakała
na ściany, podmywała i zwalała worki. Wystraszone szczury biegały w ciemnościach,
wskakiwały na ludzi, wydawały przeraźliwe piski. Ich oczy błyszczały czerwono
niby robaczki świętojańskie. Petesuchos zapędził wszystkich do wylewania wody.
Ale nie każdy potrafił wdrapać się z wiadrem na rozkołysaną drabinę, a już nikt
nie miał odwagi wyjść na smagany wiatrem i zmywany wodą pokład. Dopiero marynarze
skończywszy zwijanie żagli zajęli się tą robotą.
Tymczasem nadszedł wieczór. Brzeg Krety zniknął z oczu. Wiatr dął
lampy pogasły <br>i pozostał tylko słaby blask dnia przedostający się przez luk w górze. Woda, <br>która się wdarła do wnętrza, przelewała się, teraz z szumem, pieniła, skakała <br>na ściany, podmywała i zwalała worki. Wystraszone szczury biegały w ciemnościach, <br>wskakiwały na ludzi, wydawały przeraźliwe piski. Ich oczy błyszczały czerwono <br>niby robaczki świętojańskie. Petesuchos zapędził wszystkich do wylewania wody. <br>Ale nie każdy potrafił wdrapać się z wiadrem na rozkołysaną drabinę, a już nikt <br>nie miał odwagi wyjść na smagany wiatrem i zmywany wodą pokład. Dopiero marynarze <br>skończywszy zwijanie żagli zajęli się tą robotą.<br> Tymczasem nadszedł wieczór. Brzeg Krety zniknął z oczu. Wiatr dął
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego