tylko zdobywca pierwszego miejsca, pan Karol Pieńkowski, biegły w kilku obcych językach, co wtedy bardzo się liczyło. Natychmiast też, czyli od maja, zacząłem codziennie zaczynać pracę na ulicy Zielnej o dziewiątej rado, by do dwunastej zajmować się przenudnymi zestawieniami dla ZAiKS'u, a od dwunastej przygotowywać się do dyżuru spikerskiego na świeżo uruchomionej Warszawie II-ej, który zaczynał się o trzynastej. O szesnastej, czyli jak się wtedy mawiało czwartej po południu, zdawałem dyżur swojemu zmiennikowi i byłem wolny. Wszystko to więc mieściło się w siedmiu godzinach urzędowania. Byłem szczęśliwy, ale w osiągnięciu pełni szczęścia przeszkadzała mi oczywiście ta urzędnicza połowa mojej radiowej