Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
się, jednym słowem w Akademii zawrzało jak
w ulu.

Mateusz bez przerwy krążył nad nami, zaglądał
w najmniejsze szpary, poganiał nas i sprawdzał to, cośmy
zrobili.

Zdawało się, że wszystko idzie jak najlepiej i że
nic nie jest w stanie zakłócić panującej w Akademii
harmonii.

Stało się jednak inaczej.

Na świeżo zafroterowanej posadzce w gabinecie pana Kleksa
pojawiła się nie wiadomo skąd kałuża atramentu. Z poduszek,
które wietrzyły się na dziedzińcu, zaczęły
się nagle unosić tumany pierza. Obsiadło ono dywany, meble
i nasze ubrania, tak że ledwo mogliśmy się potem doczyścić.
Okazało się, że czyjaś niewidzialna ręka poprzecinała
poduszki nożem. Ale
się, jednym słowem w Akademii zawrzało jak <br>w ulu.<br><br>Mateusz bez przerwy krążył nad nami, zaglądał <br>w najmniejsze szpary, poganiał nas i sprawdzał to, cośmy <br>zrobili.<br><br>Zdawało się, że wszystko idzie jak najlepiej i że <br>nic nie jest w stanie zakłócić panującej w Akademii <br>harmonii.<br><br>Stało się jednak inaczej.<br><br>Na świeżo zafroterowanej posadzce w gabinecie pana Kleksa <br>pojawiła się nie wiadomo skąd kałuża atramentu. Z poduszek, <br>które wietrzyły się na dziedzińcu, zaczęły <br>się nagle unosić tumany pierza. Obsiadło ono dywany, meble <br>i nasze ubrania, tak że ledwo mogliśmy się potem doczyścić. <br>Okazało się, że czyjaś niewidzialna ręka poprzecinała <br>poduszki nożem. Ale
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego