walczą do upadłego. Za to irytują ich duże apetyty gości, żałują im na przykład małej dodatkowej porcji masła na śniadanie. Dać muszą, bo gość by się zraził, ale robią to z taką niechęcią, jakby ktoś z nich żyły wypruwał. Ale oszczędność, mimo że posunięta do przesady to jeszcze nic. Różne świństwa wyciągają ze zniesionego przez pokojówki śmietnika i jeśli to jest jabłko lub jogurt, to zjedzą, a trafi się napoczęte mydło, to się nim myją. A to już nie jest oszczędność, chociaż trudno mi nazwać po imieniu, czym takie zachowanie się właściwie jest. <br>Kiedy jest ruch w interesie, moi patroni kręcą