Typ tekstu: Książka
Autor: Orłoś Kazimierz
Tytuł: Niebieski szklarz
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1993
kaczeńce - porucznik pił wodę nabierając w złożone dłonie. Widziałem, jak woda przecieka przez palce, płynie po brodzie, na podarty mundur. Odjął ręce od twarzy i wtedy zobaczyłem krople na brwiach i rzęsach.
A potem odjechał wozem zaprzężonym w dropiatego konia. Woźnicą był pan Chrystek. Nad karkiem konia zakołysała się duha - świsnął bat, cienki jak bagnet. Odjechali drogą wśród sosnowych zagajników, jak te, przez które szliśmy z ojcem. I poczułem zapach tamtego lasu - szyszek, igieł jakby rozgrzanych słońcem. A przecież była mgła - wilgotny ranek, te brzozy, których gałęzie rozwiane na wietrze przypominały fale zielonego jeziora.
Więcej już porucznika Łady nie zobaczyłem. Chyba
kaczeńce - porucznik pił wodę nabierając w złożone dłonie. Widziałem, jak woda przecieka przez palce, płynie po brodzie, na podarty mundur. Odjął ręce od twarzy i wtedy zobaczyłem krople na brwiach i rzęsach.<br>A potem odjechał wozem zaprzężonym w dropiatego konia. Woźnicą był pan Chrystek. Nad karkiem konia zakołysała się duha - świsnął bat, cienki jak bagnet. Odjechali drogą wśród sosnowych zagajników, jak te, &lt;page nr=31&gt; przez które szliśmy z ojcem. I poczułem zapach tamtego lasu - szyszek, igieł jakby rozgrzanych słońcem. A przecież była mgła - wilgotny ranek, te brzozy, których gałęzie rozwiane na wietrze przypominały fale zielonego jeziora.<br>Więcej już porucznika Łady nie zobaczyłem. Chyba
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego