Typ tekstu: Książka
Autor: Jagiełło Michał
Tytuł: Wołanie w górach
Rok: 1999
wyciąganiu znów powtórzyła się historia z zakleszczeniem. Nie mieliśmy już jednak sił dalej walczyć z tymi przeciwnościami. Deszcz zamienił się w śnieg. Pozostawiwszy linę (wyciągnęliśmy ją w kilka dni później), zebraliśmy resztę sprzętu i po poręczówkach, w śniegu sięgającym miejscami do połowy łydek, wydostaliśmy się na szczyt. Wreszcie można było swobodnie stanąć. Jeszcze tylko nad Czarny Staw, jeszcze dojście do Morskiego Oka i ociężałymi krokami, powoli, stopień po stopniu, pokonywaliśmy schody prowadzące na schroniskowy ganek. Dochodziła godz. 18.00.
Na tej wyprawie padł nowy rekord zjazdu - 480 m. Przekroczono granice bezpieczeństwa, ale nie było innego wyjścia.
Dopiero w ciemnej klitce zwanej
wyciąganiu znów powtórzyła się historia z zakleszczeniem. Nie mieliśmy już jednak sił dalej walczyć z tymi przeciwnościami. Deszcz zamienił się w śnieg. Pozostawiwszy linę (wyciągnęliśmy ją w kilka dni później), zebraliśmy resztę sprzętu i po poręczówkach, w śniegu sięgającym miejscami do połowy łydek, wydostaliśmy się na szczyt. Wreszcie można było swobodnie stanąć. Jeszcze tylko nad Czarny Staw, jeszcze dojście do Morskiego Oka i ociężałymi krokami, powoli, stopień po stopniu, pokonywaliśmy schody prowadzące na schroniskowy ganek. Dochodziła godz. 18.00.<br>Na tej wyprawie padł nowy rekord zjazdu - 480 m. Przekroczono granice bezpieczeństwa, ale nie było innego wyjścia.<br>Dopiero w ciemnej klitce zwanej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego