moi, wy znacie mój charakter, moje życie... Ty szczególnie, ja ciebie pytam teraz, Władysiu: czy mogłam nie rozgniewać się i nie szaleć? On mówi: "Matka zirytowała się, że gamasz nie tak wkładałem..." Nie o gamasz ten głupi chodziło i nie o ręce - chociaż i rąk takich drewnianych cierpieć nie mogę, swoją drogą - ale o ślepotę jego! O to, że nigdy nie widzi on tego we mnie, co jest najważniejsze!!! <br>Zmęczyła się, zasapała, z ręką na sercu usiadła. Adam wzniósł oczy do góry i wzruszył ramionami. Władysław pośpieszył uspokajać: <br>- Nie podniecaj się, mamo, ja proszę! Niesłusznie twierdzisz, że nikt nic nie zauważa. My