stropu korytarza, celnym splunięciem trafił wprost w świętojańskiego robaczka. Świętojański robaczek otrząsnął się i na ścianach tunelu zafalowały fantastyczne cienie konstabla i Jegomościa, cienie i smugi fotonów, których konstabl nie miał czym zaprotokołować.<br> - Nie ma niczego takiego - powtórzył wyciągając podejrzliwie antenkę przed siebie.<br> - Właśnie dlatego szukam... - mruknął przybysz i ruszył swoją drogą, pędząc przed sobą swego świętojańskiego robaczka. Oddalając się powoli, malał i chłódł, i znikał w dalekiej ciszy pustego tunelu. Przed wylotem autonomicznego korytarza, ze stropu, przez pionowy wąski kanał, węższy od najszczuplejszej <orig>formica</>, spływał strumień kosmologicznych fotonów i rozpryskiwał się bezwonnie i bezgłośnie na środku chodnika.<br> ,,<orig>Pchlakrew</>! A może trzeba