Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
za lewe ramię, za siebie - chcę przyjrzeć się zajeżdżającej pod dom Materny taksówce.
Piaskawy zwija się i pomaga Frankowi z lokajską biegłością, ale nie bez lokajskiej godności.
Chce odprowadzić Maternę na sam próg mieszkania. Franek nie zgadza się.
Stoją naprzeciw siebie, doktor Ludwik drży lekko.
Czeka na gest podziękowania, słowo sympatii.
I oto kilka popartych uśmiechem słów Materny otwiera przed Ludwikiem bramy raju.
- Doktorze! - mówi Materna - mojej żonie i mnie miło będzie ujrzeć pana, oczywiście wraz z małżonką, w wieczór sylwestrowy.
Prosimy na dziesiątą wieczorem. Zgoda?
A więc do zobaczenia i wesołych świąt.
Zostawiam uszczęśliwionego przed kamienicą Maternów.
Ogłuchł, oniemiał.
Nudzi
za lewe ramię, za siebie - chcę przyjrzeć się zajeżdżającej pod dom Materny taksówce.<br>Piaskawy zwija się i pomaga Frankowi z lokajską biegłością, ale nie bez lokajskiej godności.<br>Chce odprowadzić Maternę na sam próg mieszkania. Franek nie zgadza się.<br>Stoją naprzeciw siebie, doktor Ludwik drży lekko.<br>Czeka na gest podziękowania, słowo sympatii.<br>I oto kilka popartych uśmiechem słów Materny otwiera przed Ludwikiem bramy raju.<br>- Doktorze! - mówi Materna - mojej żonie i mnie miło będzie ujrzeć pana, oczywiście wraz z małżonką, w wieczór sylwestrowy.<br>Prosimy na dziesiątą wieczorem. Zgoda?<br>A więc do zobaczenia i wesołych świąt.<br>Zostawiam uszczęśliwionego przed kamienicą Maternów.<br>Ogłuchł, oniemiał.<br>Nudzi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego