ale im sprawa wyglądała na poważniejszą, tym większych trudności należało się spodziewać przy akceptacji. Kiedyś ubzdurała sobie, żeby mnie "wydać za" Jagodę, którą kochałem szczerze i zdaje się nawet z wzajemnością, ale po pierwsze ja miałem wtedy 14 lat, a ona 12 czy 11, po drugie jej rodzina, bardzo zresztą sympatyczna, była jakoś hrabiowsko-książęco skoligacona, co może już w tamtych przaśnych peerelowskich czasach nie miało znaczenia, ale w każdym razie taki mezalians nie wchodził w rachubę. Przyjaźniliśmy się do matury, ale poza grą bardzo wstępną nic z tego nie wyszło.<br>Magda przytuliła się do mnie.<br>- Poczułam się okropnie. Może wrócimy