Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
następne i w przyszłości powtarzał się zawsze, ilekroć wyjeżdżaliśmy do Warszawy.

W jadalnym pokoju ustawiono ogromny kosz i kufer; matka zapowiedziała, żeby się do niej nie odzywać, i przystąpiła do pakowania. Były to dni pełne zamętu, nerwowego napięcia i powtarzających się raz po raz ataków migreny.

Tekla smażyła borówki i sypała do szaf naftalinę. Córka ogrodnika prała; w kuchni gotował się kocioł z bielizną i unosiły się kłęby pary.

Panna Kazimiera wykonywała sprzeczne zarządzenia matki, ciągle coś pruła, cerowała i przyszywała, otwierała i zamykała szuflady, szukała binokli, układała i liczyła chustki do nosa, staniczki, pończochy...

Po południu siły domowników wyczerpywały się
następne i w przyszłości powtarzał się zawsze, ilekroć wyjeżdżaliśmy do Warszawy.<br><br>W jadalnym pokoju ustawiono ogromny kosz i kufer; matka zapowiedziała, żeby się do niej nie odzywać, i przystąpiła do pakowania. Były to dni pełne zamętu, nerwowego napięcia i powtarzających się raz po raz ataków migreny.<br><br>Tekla smażyła borówki i sypała do szaf naftalinę. Córka ogrodnika prała; w kuchni gotował się kocioł z bielizną i unosiły się kłęby pary.<br><br>Panna Kazimiera wykonywała sprzeczne zarządzenia matki, ciągle coś pruła, cerowała i przyszywała, otwierała i zamykała szuflady, szukała binokli, układała i liczyła chustki do nosa, staniczki, pończochy...<br><br>Po południu siły domowników wyczerpywały się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego