działki, na których pełno budek kleconych z desek. Zygmunt przełazi przez druty. Kątem oka widzi z przerażeniem, że ogłupiały Kolumb przebiega na drugą stronę ulicy, gdzie stoi wysoki, nie do przebycia, drewniany płot.<br>Nie wie, co się dzieje w głowie Kolumba.<br>W chwili gdy ujrzał żandarma, gdy poczuł nad głową sypiący się o mur ścieg kul, gdy usłyszał jeszcze dwa gwizdy kul karabinowych z ciężarówki - poczuł, że to koniec. A za rogiem, niedostrzegalny dla Zygmunta - czarny kot. "Odpukaj" - zahuczało coś w myśli. Stuknął palcem w zimną kolbę stena. "Żelazo" - ostrzegła go oszalała myśl i Kolumb, tracąc cenne metry, przebiegł w poprzek